niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 5

Ja wiem, że zginę za te długie przerwy . Ale się postarałam i jest ... chyba dłuższy niż poprzednie . c:

Akcja w czasie obiadu tworzona za pomocą Aerie. Ona jadła i tak gadała ;-; Wybaczcie głupote XD

Mam dla was dwa linki. Te piosenki w sumie mnie zmowtywowały, też od Aerie :

https://www.youtube.com/watch?v=kicrUIwDxB4

&

https://www.youtube.com/watch?v=GxDwGuwkZyQ
(sorki tylko jeden odsyła do YT ;-;)

Mam nadziję, że się spodoba.
A cały odcinek dedykuję Kirici ... Mam nadzieję, że nie zginę <3
 Komentujcie !

~Till.

Roizdział 5


- Robi się ciemno, to ja już pójdę. – powiedziałem siedząc na wielkim łóżku tuż obok Tommy’ego.
- A może jeszcze tu kiedyś wpadniesz, hmm ? – zaproponował i uśmiechnął się słodko.  On jest taki ładny, miły, a najlepsze jest to, że dogadujemy się jakbyśmy się znali od lat.
- Jasne, wiesz gdzie mieszkam. – uśmiechnąłem się ciepło i zsunąłem z łóżka.
- Oczekuj mnie – powiedział śmiejąc się tuż za moimi plecami.
- Nie mogę się doczekać – odpowiedziałem równie radośnie i odwróciłem się w stronę blondyna. – No to ja idę. Sam się mam odprowadzić czy zaszczycisz mnie swoją obecnością ?
- Eee… duży jesteś, sam dasz rad, mi się nie chce. Wiesz przecież, że tylko tu jest ciepło.
No tak , tylko ten pokój był ciepły… a ja musze iść teraz ciemnym lasem.
- A tak w ogóle, jak wrócę ?
- Po lewej masz ścieżkę, prowadzi na wasz podjazd. No chyba, że wolisz iść za wstążką, ona pójdzie przez gęsty las. – w jego głosie słychać było swoiste wyzwanie. O nie, nie dam się podpuścić.
- Wybiorę ścieżkę, dzięki.
- Okey. Żegnaj panie Lambert, i do zobaczenia – puścił mi perskie oko i zapalił dwie świece.
Machnąłem ręką i wyszedłem na zimny korytarz.

**

Tommy miał rację, z lewej strony tego wielkiego domu, była wąska ścieżka. Dojście do domu zajęło mi jakieś piętnaście minut.
Gdy tylko zdjąłem buty zachciało mi się ciepłej czekolady. Tak, a potem ciepły prysznic.
Jeśli wierzyć mikrofalówce to jest już po 23 więc jak najciszej ruszyłem schodami do góry.
Uwielbiam siebie za moją przebiegłość. Gdyby nie ona pewnie zawsze musiałbym kłócić się z Neilem o pokój z łazienką. Ale  ja jestem mądrzejszy i zawsze dzwonie do cioci i pokój jest już dla mnie rezerwowany, a mój brat nie ma nic do gadania. Dzięki temu mogę teraz dumie pomaszerować do mojej WŁASNEJ łazienki i wziąć ciepły prysznic.

Gdy pierwsze krople zmoczyły moje nagie i ciepłe ciało poczułem się odprężony i senny. Jedyne o czym marzyłem to położyć się na stertę poduszek leżących na tym wielkim łóżku … jak tej willi. No, ale niestety ciotka w takich nie gustuje. I mam zwykłe dwuosobowe łóżko; nie narzekam, mi wygodnie, druga osoba też się zmieści jeśli będzie taka potrzeba.
Prysznic w połączeniu z czekoladą dale moc usypiania. Spłukałem z siebie pianę i wyłączyłem wodę. Owinąłem ręcznikiem, dokładnie wycierając. Wskoczyłem w bokserki i …  pirdolę; bez koszulki zanurzyłem się pod kołdrą.

**

Cóż za świetny poranek ! Zero budzenia w nocy, zero pobudek o 8. Chyba pierwszy taki dzień od… Właśnie od kiedy ? Pomieszkuję już tu od około miesiąca. Wróciłbym do L.A., ale czekają mnie jeszcze jedne święta. Tak, do Wielkanocy będę tu mieszkał. Trudno.
Wyczołgałem się z łóżka i poczłapałem do łazienki. Chyba nigdy nie wyglądałem na tak wyspanego. po prawie 12 godzinach snu, wyglądałem jak nowo narodzony. Idealnie. Ułożyłem włosy i zacząłem grzebać w kosmetyczce. Nie znalazłem pudru, ale coś znacznie ciekawszego. Listy. Praktycznie o nich zapomniałem. Odłożyłem je na umywalkę i zacząłem dalej szukać pudru. Nie przeczytam ich teraz, bo i tak jestem już spóźniony na obiad. A tak w ogóle powinienem je oddać Tommy’emu. Jeśli dotyczą one jego cioci no to może mu pomóc.
 Wyszedłem z łazienki i wsunąłem listy pod materac. Szybkim krokiem skierowałem się do drzwi i zszedłem do jadalni. Na stole stał wielki półmisek z rybą. Egh. Mój cudowny poranek właśnie się skończy.
- Adasiu ile zjesz ziemniaczków ? – zapytała troskliwie ciocia – No i rybę też zjesz.
NIE. NIE CHCĘ RYBY. Ja mam to zjeść ?
Nałożyłem najmniejszy możliwy kawałek  i zabrałem się do jedzenia… ziemniaków.
- Adam. Zjedz ta rybę.
Przesunąłem widelcem po jedzeniu.
- Ale… ona się na mnie patrzy.
- Jak się może na ciebie patrzeć. Oczy zostały w kuchni.
W tym momencie coś przewróciło mi się w żołądku.
- Ona się na mnie patrzy swoim wewnętrznym wzrokiem … ty się nie znasz.
Blech. Nie lubię ryb, no chyba, że są to paluszki rybne. Tam przynajmniej nie ma ości.
Dokończyłem obiad, starając się utrzymać minę „tak, ciociu smakuje mi”. Chyba uwierzyła, bo już do końca nie zwracała na mnie uwagi. Popiłem wszystko kompotem i wstałem od stołu. Zabrałem talerz i zaniosłem do kuchni. Nalałem sobie jeszcze trochę kompotu. Dobry był, nie czułem smaku ryby przynajmniej. Ruszyłem do pokoju. Teraz będę mógł spokojnie przejrzeć te listy. Mam nadzieję, że to zwykłe pocztówki i dokumenty. Usiadłem na łóżku wyciągając koperty. Rozpakowałem jedną.

                                                                                        22.02.1984 r. Barcelona

Droga Helen!
Jestem w Barcelonie ! Nie wierze w to, że zeszłam tak daleko. Dziękuję Ci, bo to też Twoja zasługa. Jest tu cudownie, chciałbym żebyś tu była. Jak wrócę mam dla Ciebie … „

- Adam !
Kurwa.
Szybko schowałem listy przed ciocią.
- Chodź chcę z Tobą porozmawiać, zrobiłam kawę.
- A o czym gadać ?
Ruszyłem za ciocią do kuchni . Na stole już stał duży kubek kawy dla mnie i obok dla cioci.
- Słucham ?- spytałem siadając na wysokim krześle przy blacie.
- Chciałam z tobą porozmawiać tak ogólnie. Jak tam w ci się żyje w L.A. ?
- Dobrze. Kiedyś was zaproszę jak już się na dobre urządzę.
- A co u twoich przyjaciół. Bo tu nie na razie nikogo nie widziałam.
- Bo tu nie mam znajomych – kocham takie rozmowy – W L.A. mam znajomych i przyjaciół. Ale tu nikt nie mieszka.
- No tak… To racja. – zapadła chwilowa cisza… - Co u Brada ? - … przed burzą – Jak wam się układa? Nadal jesteście razem ?
- Nie – odpowiedziałem cicho, spuszczając głowę.
- A co się stało, kochanie ? – położyła mi dłoń na ramieniu.
- Nic się nie stało, przestaliśmy się dogadywać, Okey ? – nie czaiłem o tym rozmawiać, to nadal było zbyt świeże.
- Dobrze, dobrze … - uśmiechnęła się ciepło.
Już myślałem, że to koniec przesłuchania. Ale się myliłem.
- Czemu wczoraj wróciłeś tak późno ?
- Byłem u kogoś – przed chwilą mówię, że tu nikogo nie znam, a teraz że byłem w gościach do 22. Logika Lamberta.
- Ale mówiłeś, ze tu nie masz znajomych.
- Tak. Do wczoraj.
- A kogo poznałeś ?  Może Lucy …
- Nie ciociu – przerwałem jej – to nie żadna Lucy . Poznałem Tommy’ego. – uśmiech od razu zszedł jej z twarzy.
- Tommy’ego. Ratliffa. ?
- Tak. Poszedłem na spacer i go spotkałem. Miły jest, może kiedyś tu wpadnie.
- Adam. Słuchaj, wolałbym żeby on tu nie wpadła i ty do niego też nie. Lepiej się z nim nie spotykaj.
- Co ? Czemu ? – patrzyłem na nią jak na debila.
- Mieszkam tu dłużej. Czasami tu bywa. I …eh. No proszę cię: spotykaj się z nim. Jak tu jest to mówi coś o tym, że „on istnieje”. Nie wiem o co mu chodzi; „on tu wróci”. Zachowuje się dość psychicznie i wolę żebyś nie utrzymywał z nim kontaktu.
Serio mnie wryło. Jak z nim rozmawiałem wczoraj, mnie wydawał się być psychiczny. Nawet bym tak nie pomyślał.
- O… Okey. Dzięki za przestrogę. -  uśmiechnąłem się słabo.
- Proszę . A słyszałeś…
Wyłączyłem się. Nie miałem ochoty słuchać tych wszystkich okolicznych ploteczek.

**

Jest już po 22. Położyłem się do łóżka biorąc ze sobą książkę. Uwielbiam takie wieczory; herbata, Stephen King i ciepłe łóżko. Ten dzień miło się zaczął, ale został zniszczony przez głupie pytanie ciotki.
„Co u Brada?”
Nie rozmawiałem z nim od wyjazdu. Obiecaliśmy, że utrzymamy kontakt, chociaż jako przyjaciele. Jednak żaden z nas się nie odezwał od tego pamiętnego dnia. To nadal jest świeże. Muszę o nim zapomnieć. Wiem, że go już nie kocham, ale też nie jest mi tak łatwo o nim zapomnieć. Westchnąłem głośno. Te wszystkie chwile, byliśmy ze sobą tak długo.
Nagle coś zapukało do okna. Kto o tej porze puka i to w okno. Narzuciłem porannik i otworzyłem.
To był …
- Ej , Lambert, mam się wspinać jak Romeo czy wpuścisz mnie drzwiami ?
… Tommy.
- Y… - pomyślałem o rozmowie z ciocią  - Jasne – pierdole to.
Przekręciłem klamkę zamykając okno. Ruszyłem do drzwi wejściowych.  Cichutko na palcach zbiegłem po schodach i otworzyłem drzwi. Na progu stał uśmiechnięty blondyn.
- Co ty tu robisz ?
- Hej. Też miło cię widzieć Adam. – wszedł i poklepał mnie po ramieniu.
- Tak tak .. cześć. – odpowiedziałem
- Wpadłem bo mam ci coś do pokazania.
- To może najpierw kawa? – spytałem wskazując na kuchnię.
- Zawsze.- odpowiedział i ruszył we wskazanym kierunku.
Gdy trafiliśmy do kuchni spytałem – Latte ?
- Czytasz mi w myślach, przerażasz mnie.
- To dopiero początek.
Zrobił duże oczy ale po chwili szeroko się uśmiechnął .

- Tylko cicho, słoniku. – powiedziałem do Tommy’ego, który właśnie łapał równowagę, bo potknął się o pierwszy stopień. Podniósł głowę i uśmiechnął się jak małe dziecko. – Jest OK. Trzymam pion, Panie Lambert. Postaram się nie hałasować – wyminął mnie.
Weszliśmy do pokoju.
- No ale, sprzątać to ty chyba nie lubisz, co ?
- Wybacz, ale miałem zamiar iść spać – wskazałem na mój porannik.
- Oj tam. – machnął ręką.
- To jaką nowiną chciałeś się ze mną podzielić ?
- No bo  - usiadł na łóżku – dałeś mi tą paczkę.
-  Nooo… -  nie wiedziałem do czego zmierza.
- No to tam była kaseta. Musisz to zobaczyć …

7 komentarzy:

  1. "Trzymam pion, Panie Lambert" Till Wiesz jaki jestem i wesz o co mi chodzi... ;D

    Bardzo dobry rozdział, chociaż trochę pogubiłem się podczas rozmowy z Ciotuniom... Ale mimo to przyjemnie się czytało.
    Życzę weny i dobrych pomysłów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo jak miło :> Pierwszy raz dedykacja dla mnie <3
    Masz szczęście, bo już chciałam szukać twojego adresu xD Wtedy kiedy napisałam, że nie żyjesz chodziło mi właśnie o to, że tak długo nie wstawiałaś odcinka.
    "- Ale… ona się na mnie patrzy.
    - Jak się może na ciebie patrzeć. Oczy zostały w kuchni.
    W tym momencie coś przewróciło mi się w żołądku.
    - Ona się na mnie patrzy swoim wewnętrznym wzrokiem … ty się nie znasz." Haha, taka ja, jak jem kotleta xDDD
    Odcinek jak zwykle świetny, no i dłuższy (ale tak fajnie się czytało, że mniej niż dwie minuty i koniec ;D)
    I JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE !?
    Haha, chyba mam już totalnie zrytą banie, bo jak Tommy powiedział o tej kasecie i że Adam musi ją zobaczyć to od razu pomyślałam, że będzie tam jakieś porno XDDD

    Kurde, ostatnio moja koleżanka mnie szantażuje, że jak nie wstawię nowego odcinka to da Ci mój adres i będziesz mogła mnie spalić XDD Boję się xD

    To teraz ja Ci życzę dużo weny i czasu, a Ty siadasz przed kompem, nigdzie się nie ruszasz i piszesz !

    Pozdrawiam <333 Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie rozdział :D Zdążyłam już zatęsknić ;___; xd
    Haha, uwielbiam twój sposób pisania :D "-Ale ona się na mnie patrzy" XDD
    Kurde, nie umiem pisać komentarzy .___.
    Tak czy siak życzę weny i już czekam na kolejny rozdział :D Pozwalam sobie ukraść Ci trochę talentu :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle czekałam na ten rozdział i teraz jeszcze robisz takie zakończenie -,- xd
    No, ale bardzo fajny odcinek :) Szczerze to na początku był trochę nudny (mam nadzieję, że nie będziesz zła, że to napisałam), ale potem akcja fajnie się rozwinęła. I cieszę się, że tym razem jest dłuższy ;)
    I przez ciebie mam teraz ochotę zobaczyć moje DVD Humanoid City :D
    No, więc życzę ci duuuużo weny i czasu i żebyś już wiecej nie kończyła rozdziałów w takich miejscach :D

    OdpowiedzUsuń
  5. No to przyszłam w końcu.
    Przeczytałam wszystkie 5 odcinków w bardzo krótki czasz, opowiadanie jest intrygujące. Łatwo się je czyta i lekko, twoje poczucie humoru też jest niczego sobie:) Szczerze się uśmiałam w paru momentach. Wątek z duchem - a może nie duchem? Po bodajże pierwszych dwóch odcinkach, byłam prawie przekonana, że Lizbeth jest duchem, ale po wyznaniu Tommy'ego 'Ona nigdy nie wróciła.', no teraz nie do końca wiem, czy ona jest takim duchem, czy po prostu zaginioną. Narracja pierwszoosobowa - ryzykowne, a zarazem odważne posunięcie. Wydaje mi się jednak, że postać Adama, musi jeszcze trochę ewoluować, na razie jak dla mnie jest zbyt łatwowierny, a niektóre rzeczy przychodzą mu bez zbędnego trudu, no i trochę gwiazdorzy, co nie do końca pozwala przekazać wszystko co ważne z jego punktu widzenia.
    Wadą, jakiej nie da się przeoczyć są liczne literówki, błędy językowe i czasami ortograficzne. Czasami warto sprawdzić cały tekst po jego napisaniu przed opublikowaniem.
    No i to na razie chyba na tyle.
    Życzę ci powodzenia przy dalszych rozdziałach i oczywiście dużo weny i wolnego czasu.
    Na pewno będę tu zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ok, to jest genialne! naprawdę! co za kaseta? co za listy? nie chcę czekać, dodaj szybko odcinek, bo nie mam dużo cierpliwości! weny i czasu życzę i zmiatam pisać to moje, haha

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdy przeczytałam:
    "- Ale… ona się na mnie patrzy.
    - Jak się może na ciebie patrzeć. Oczy zostały w kuchni."
    Padłam ze śmiechu. Opowiadanie jest coraz bardziej intrygujące i zaczynam się chyba od niego uzależniać. ♥

    OdpowiedzUsuń