wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 1

Ah.. no więc tak:
Oto pierwszy post na tym blogu. Zaczynam pisać Adommy . Będzie trochę mało realistyczne ;) Proszę wszystkich którzy to przeczytają o komentarz , nieważne czy pozytywny czy negatywny. Chciałabym się dowiedzieć czy wam się podobało, czy nie. Jakieś uwagi, co mam poprawić. Z góry dziękuję, to mój debiut więc nie spodziewajcę się dużo. (przepraszam za błędy)
No to zapraszam !
~Till



Rozdział 1


6 rano, świąteczny poranek... Nie mogę spać. Stoję z kubkiem kawy przy dużym oknie i patrzę jak wielkie płatki śniegu obsypują taras domu ciotki Elen. Nie lubię świat, nigdy nie przepadałem za jazda do tego upiornego domu gdzie zbierała się cala rodzina. Nawet jako mały chłopiec kiedy bawiłem się z kuzynkami na dworze. Wole zaszyć się w moim domu w LA i nie wychodzić z pod koca, dopóki to białe gówno na dworze nie zniknie z po wierzchni ziemi.
Stoję tak od dobrej godziny. Kawę mam już zimna, no ale i taka nie pogardzę. Kawa to kawa. Biorę kolejny łyk i nagle widzę, tuż za oknem w gęstym lesie zarys postaci. Przecieram oczy, bo myślę ze mój nie wypoczęty mozg płata mi figle. Ale niestety nie; cień nawet się nie poruszył , jest tam gdzie był dokładnie przed chwila.
Niech mi ktoś powie: Co, do diabla, robi ten ktoś ( czy coś ) na dworze o 6 nad ranem, przy minus 20 stopniach !? A mówią ze to ja jestem nienormalny. Phi.
Spojrzałem jeszcze raz w to miejsce, ale tam już nic nie ma. No przecież nie mogło wyparować !
Rozglądam się po całej długości lasu, ale nic tam nie widzę. A z resztą nieważne, przewidziało mi się, zmęczony jestem.
Dopiłem kawę i wróciłem do pokoju, po drodze zostawiając puste naczynie na kuchennym blacie.
***
Pukanie mnie obudziło. Niechętnie wstaje z lóżka, by uchylić drzwi. Patrzę kto zakłóca mi mój święty spokój.
- Adam ! - ciocia - Co ty tak długo spisz ? Śniadanie, wszyscy już czekają.
- Ehh... już. A która godzina, ciociu ?
- No już w pól do dziewiątej. Czekamy na dole.

Zaraz wybuchnę jak rozkapryszona gwiazdka.
...
8:30 RANO to nie jest późno, i wcale długo nie spałem bo aż cale 2 godziny, ale ta baba musiał mnie obudzić.
Opieram się o ścianę i wzdycham głęboko. Miło zacząłem dzień.
Ale i tak dobrze bo to była chyba moja najlepiej przespana noc od dwóch dni. Co się ze mną ostatnio dzieje ?

- No, Adam, rusz dupę.
Ponagliłem sam siebie gdyż przypomniałam sobie o istnieniu mojego brata, który pewnie pochłonie wszystkie naleśniki.
Idę do walizki i wyciągam czarne rurki i szara koszulkę. Wlekę się do łazienki jak jakieś zombie, ale to co widzą w lustrze natychmiast zmusza mnie do pobudki.
Wyglądam gorzej niż zombie.
Wory pod oczami, włosy przypominające gniazdo; nie licząc rozmazanego makijażu.
Zmywam czarne ślady i ochlapuje twarz woda. Doba zabieram się za to coś na głowie.
Jeszcze tu.. trochę lakieru, i ... Jest. Wygląda całkiem dobrze. Trochę pudru i eyeliner’a. Hmmm ... wyglądam ślicznie jak na człowieka po nieprzespanej nocy. Ok, mogę iść na śniadanie.
Schodzę na dół i zajmuje moje stałe miejsce pomiędzy kuzynką Cler i tym zwierzęciem – Neil’em, który chyba juz pochłonął 6 naleśników.
- Adaś, co byś zjadł – słyszę głos ciotki.
- Em. Naleśniki - odpowiadam patrzą na Neil’a który jak na moją komendę chwyta w garść ostatniego naleśnika na tym stole. Niech go szlag !
- Neil ! Nooo. – wołam załamany waląc go w ramię.
- Czego ? - odpowiada z pełną gębą, uwalony słodkim sosem.
- Nie martw się kochanie. Zrobię jeszcze naleśników, sama zjem bo Neil też mi nic nie zostawił.
Kochana ciocia.
**
Po śniadaniu i dwóch kawach jestem w stanie jakoś normalnie funkcjonować. Polazłem na górę i walnąłem się na łóżko.
"Co się z tobą dzieję Adamie ?”
Ouu , świetnie mój wewnętrzny głosik się odezwał.
Albo tak mają wszyscy; albo naprawdę jestem tak samotny że, gadam sam do siebie.

Czy ja na serio widziałem  tam tym lesie... ? Jeśli to moja wyobraźnia to serio musza mnie wysłać do pokoju bez klamek.
"No właśnie, widziałeś to coś, czy nie ?"
- Tak ! Mówię ze widziałem. - wydarłem się i ukryłem twarz w poduszce. Doba dość , bo ze mną serio jest coraz gorzej, gadam sam ze sobą. Musze sobie kogoś znaleźć.
Owinąłem się kocem i zasnąłem.
*
- Adam ! Adam nooo !
Kto śmie mnie budzić.
- Otwórz.
Neil.
- Czego ?
- Idziemy wszyscy lepić bałwana. - odpowiedział przez drzwi, kładąc nacisk na słowo ' wszyscy'
Czyli się nie wymigam. No ale ja teraz nie wyjdę z mojego ciepłego łóżeczka, nie ma takiej opcji.
- Wyłaź, bo inaczej przyjdzie wujek Oskar, a wiesz co wtedy będzie.
Cholera, wiedziałem. Za dobrze wiedziałem.
Jęknąłem żałośnie.
Pamiętam jak rok temu nie chciałem wychodzić żeby lepić bałwana ( taką tradycje sobie ustalili ) i wujek przyszedł do pokoju, przerzucił mnie sobie przez plecy i wyniósł z domu. Na koniec wylądowałem w zaspie, tylko w koszulce i w bokserkach, bo oczywiście wcześniej spałem.
Nie miałem ochoty powtarzać tego i w tym roku, dlatego szybko wstałem, zgarnąłem ciepły sweter i otworzyłem drzwi przed którymi nadal stał mój brat.
- Idziemy ? - spytałem na co on wybuchł śmiechem. Spojrzałem się tylko krzywo i zacząłem zakładać sweter. Fajnie, utknąłem w połowie z rękoma w górze. I mój brat to wykorzystał, wiedząc ze mam straszne gilgotki; złapał mnie za brzuch na co ja zareagowałem krzykiem. Wygrzebałem się ze swetra i rzuciłem w pogoń z tym deklem. Goniliśmy się po całym korytarzu dopóki  go nie dopadłem i nie powaliłem na ziemie. Tarzaliśmy się ze śmiechu. Kurcze, ja go jednak kocham, mój mały braciszek. Zmierzwiłem mu włosy i pomogłem wstać.
Zeszliśmy na dół i zaczęliśmy się ubierać. W tym kombinezonie wyglądałem jak bałwan, i tak też się czułem.
Wyszliśmy przed dom gdzie wszyscy już stali i rzucali śnieżkami. Nagle poczułem jak cos wskakuje mi na plecy a ja z moją gracją i równowagą zaryłem nosem w śnieg. Leżała na mnie moja kuzynka - Tiffany, uwielbiałem ja, więc nie miałem jej tego za złe ale karę musiała ponieść. Przekręciłem się tak ze teraz ona leżała pode mną a ja zacząłem jej sypać śnieg za kołnierz.
- Adam no ! Aaaa... Złaź ze mnie. – wołała przez śmiech.
- Nie. Jestem dopiero minutę na dworze a już cały w śniegu, przez ciebie, więc poniesiesz karę. - odpowiedziałem i nadal obsypywałem ja śniegiem, ale po chwili wstałem i podałem jej dłoń.
Ulepiliśmy dwa wielkie bałwany. Jeden był taki trochę niedorozwinięty, bo miał długi dziób, krótkie łapki i wyglądał jak taki dinozaur. No ale budował go mój brat wiec czego się spodziewać. Nazwaliśmy go Neilozaur na jego cześć. Drugi był normalny , ale nikt go nie nadal mu imienia. Smutne.
Gdy wszyscy zachwycali się naszymi dziełami ja zauważyłem z lesie znowu ta postać.
"Teraz albo nigdy, Lambert. " podpowiedział mój głosik. No więc ruszyłem. To coś, lub ten ktoś musi tam być.
Zagłębiałem się dalej w las, lecz w pewnym momencie straciłem z oczu zjawę. Usłyszałem szelest z moimi plecami. Wiedziałem ze to nie wytwór mojej wyobraźni, a ja na pewno nie byłem tu sam.

6 komentarzy:

  1. muszę przyznac, że jestem pozytywnie zaskoczona :) oczywiście nie jest idealnie, ale nikt tak nie pisze od początku ;) (nawet ja, kiedy czytam pierwsze rozdziały mojego tłumaczenia mam ochotę walic głową w ścianę). To nad czym mogłabyś popracowac to oczywiście literówki, bo zdarzyło się ich kilka, a zawsze warto poświęcic te kilka minut na sprawdzenie tekstu :) wiem, że to dopiero pierwszy rozdział i prawie nic nie zdążyło się zdarzyc, ale tak na wszelki wypadek (bo na początku dużo osób popełnia taki błąd) spróbuj -oczywiście to tylko sugestia - przeciągac akcję. W takim sensie, żeby np. już w drugim rozdziale się nie zaczęli całowac. Nie mówię, że ty też popełnisz taki błąd, ale na pewno, na dobre ci wyjdzie zwrócenie na to uwagi :). Aktualnie czytam opowiadanie, w którym bohaterowie dopiero w 19 albo 20 (?) rozdziale się pocałowali, a takie oczekiwanie na ten "moment" ma w sobie na pewno wiele uroku ;) i przede wszystkim: nie poddawaj się, bo baaardzo dużo osób przerywa pisanie bloga już na samym początku, zanim zdążą się jakkolwiek rozwinąc w tym kierunku. A moim zdaniem, jest naprawdę dobrze. :)
    A jeśli chodzi o moje tłumaczenie to niestety wątpie by rozdziały pojawiały się bardzo często, bo zbliżają się dla mnie egzaminy gimnazjalne, a mi wyjątkowo zależy na tym, by zdac je dobrze (mam swoje powody:)). Chciałabym miec więcej czasu na rozwijanie się w kierunku angielskiego (także na tłumaczenie), ale teraz skupiam się przede wszystkim na nauce do egzaminów. Jednak mogę obiecac, że od maja zacznę tłumaczyc i dodawac znacznie częściej :)
    oczywiście czekam na kolejny rozdział i życzę powodzenia <3 :) i mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że tak się rozpisałam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy jestem kompetentna, bo sama dopiero zaczynam ;p Ale zapowiada się bardzo ciekawie i co ważne lekko się czyta. Podoba mi się to poczucie humoru, takie w moim stylu xD Co do samego tekstu, to tak, jak wspomniała Bee literówki. Więcej trudno powiedzieć, bo to dopiero początek i nie chce krakać na wyrost, bo z pewnością masz już jakiś pomysł na rozkręcenie akcji. W każdym razie pisz dalej i duuuużo weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Cię do "The Versatile Blogger" u siebie http://save-me-once-again.blogspot.com
      Tak na dobry początek ;D

      Usuń
  3. Mmmm <3 kocham twoje opowiadania :3 są super :) Zapraszam do siebie <3 http://hearts-skips-a-beat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. zapowiada się ciekawie! czy to zombi? wampir? wilkołak? może jakaś wiedźma? ok, nie znam więcej stworów, ale czytam dalej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka. Prosiłaś o komentarz, oto on.
    Pomysł jest ciekawy, co do opowiadań typu Adommy zawsze podkreślam, że nie lubię, gdy akcja nie jest choć w połowie tym co działo się na prawdę między Adamem i Tommym. Jak na pierwszy rozdział, jest dobrze. Cieszę się, że podchodzisz do pisana sceptycznie i nie uważasz siebie za wielką pisarkę ( bo i takie się zdarzały ). Jak na dziewiczy rozdział, spodobał mi się i szczerze powiem, że zaintrygował. Dobra, dość paplania o niebieskich migdałach, podążam w otchłań twojego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń